top of page

Jego dobroc

Mijały kolejne dni chemioterapii. To była już szósta, może siódma seria chemii. Tylko pierwszą mógł Tobiaszek przyjmować wśród innych dzieci. Kolejne były związane z przymusowym pobytem w izolatce. Czasem przez ponad 20 dni…

Chemioterapia złożona była z wielu składników: cytostatyki plus sterydy oraz różne leki towarzyszące. Taka mieszanka wywoływała różne reakcje. Ból, rany w jamie ustnej, drgania kończyn – to najpopularniejsze skutki uboczne widoczne gołym okiem. Poczucie ogromnego zmęczenia, metaliczny posmak w ustach, pieczenie oczu – tego nie było widać, a dzielny rycerz nawet o nich nie mówił, był przyzwyczajony… A do tego sterydy, które czasem wywoływały wilczy apetyt! Tak było właśnie wtedy.

Tego dnia Tobiaszek musiał od rana pozostać na czczo. Wyznaczony miał zabieg pod narkozą. Trudno jest wytłumaczyć choremu dziecku, który do tego musi się dobrze odżywiać, że właśnie dzisiaj nie może nic zjeść ani wypić. Zwłaszcza, że organizm naszpikowany sterydami odczuwa ogromnie spotęgowany głód! Tobiasz rozumiał. Mimo strasznego posmaku w buzi nawet nie pił wody. Bo tak trzeba…

W takiej sytuacji bardziej niż zrozumiałe wydaje się to, że my jako rodzice też byliśmy z nim na czczo. Tobiasz właśnie przebywał w szpitalu z mamą. Paulina nie czuła się za dobrze. W tamtym czasie łatwo było o infekcje czy chorobę. Byliśmy ogromnie zmęczeni, niewyspani i niedożywieni. Musieliśmy jednak bardzo uważać, by czegoś nie złapać. Wiadomo – izolatka nie była bez powodu! To był jeden z tych dni gdy u kresu wytrzymałości, trzymana w kupie dzięki Miłości, dzielna mama trwała przy synku. Gdy do izolatki na spotkanie z pacjentem przyszli lekarze, nie pomógł uśmiech Pauliny. Choć lekarze zastali Paulinę w ferworze zabawy z Tobiaszkiem, mama dostała ostrą reprymendę!

Pani musi coś zjeść! Pani źle wygląda! Musi Pani o siebie dbać, bo musi Pani mieć siły dla Tobiaszka! – usłyszała Paulina. Po zbadaniu bohatera lekarze opuścili tobiaszkową izolatkę.

 

To się stało wtedy… Tobiasz był już od wielu godzin na czczo…

MAMA! Chleb z szynką! – Tobiaszek poprosił mamę o przygotowanie kanapki. Paulinę ścisnęło w gardle. – Przecież wiesz Tobiaszku, że nie możesz jeszcze nic zjeść, czekamy na zabieg, już tak dzielnie wytrzymałaś kilka godzin... Na co Tobiasz, który nigdy nie myślał o sobie, lecz o innych wyjaśnił ukochanej mamie – nie dla mnie, DLA CIEBIE!

Choć słona od łez, to jednak była to najsłodsza kanapka, jaką Paulina zjadła w życiu…

© 2016 tobiaszkowarodzinka

bottom of page